środa, 7 maja 2014

Wyścig autostopem Poznań ---> Amsterdam

Możecie wziąć mnie za szaloną lub odważną, albo tak  jak mój tata kazać stuknąć się w głowę, ale raz się żyje i wszystkiego w życiu trzeba spróbować. (No może prawie!!! :)).
Wychodzę z założenia, że człowiek cały czas powinien zbierać nowe doświadczenia i nie bać się podejmować spontanicznych decyzji, bo przeważnie jedynym ograniczeniem w kwestii podjęcia jakichkolwiek działań jesteśmy my sami. Jestem żądna przygód, więc kiedy moja koleżanka zaproponowała mi udział w Wyścigu Autostopem na trasie Poznań - Amsterdam, po prostu nie mogłam się nie zgodzić!!!
Szczerze mówiąc, to podróże tego typu, jak i spanie w namiocie na polu campingowym nie są kompletnie w moim stylu. Nigdy nie jechałam też na stopa, preferuję raczej bezpieczniejsze sposoby przemieszczania się i gdyby nie ten wyścig, to na pewno sama bym się na to nie zdecydowała.
Mimo, że żyję bardzo intensywnie, staram się znajdować czas na kolejne wyzwania, bo wiem, że zawsze sobie poradzę :)
Spakowałam więc plecak, wzięłam wolne w pracy, kupiłam przewodnik i zapisałam się do udziału w wyścigu do Amsterdamu :)

TRANSLATE

START WYŚCIGU: Poznań / Stary Rynek, 10:00 rano. Właśnie w tym miejscu zebrało się blisko 600 osób, czyli 300 par chcących jak najszybciej pojawić się na mecie. Każdy z nas otrzymał specjalną koszulkę oraz pakiet startowy, rozstrzygnięto również konkurs na najlepsze przebranie (tak, tak, niektórzy jechali na stopa przez te ponad 800km w kostiumach! :) )


Szczerze? Obudziłam się tego dnia, wcześnie rano z anginą!!! :((( Zastanawiałam się, czy moja podróż ma sens, bo niestety, ale anginy miewam nazbyt często, więc wiedziałam, czego mogę się po sobie i tej chorobie spodziewać. Od ok 6:30 rano obskoczyłam wszystkie możliwe szpitale próbując załatwić receptę na antybiotyk, ale okazało się to tylko stratą czasu. Postanowiłam jednak jechać mimo wszystko i nie zawieźć swoich znajomych, a w szczególności mojej pary - Marzeny, podejmując swego rodzaju małe ryzyko. 
Zaraz po 10:00 rano, kiedy to wszyscy uczestnicy ruszyli w stronę dróg wylotowych do Amsterdamu, ja, wraz z koleżanką, postanowiłyśmy się nie śpieszyć (nie zależało nam na zdobyciu miejsca na podium, ale na bezpiecznym dotarciu na miejsce), więc pojechałyśmy do mnie, gdzie miałam czas na końcowe pakowanie się, przebranie i określenie zarysu podróży. Po drodze wstąpiłam nawet do kolejnego szpitala, wyrobiłam sobie kartę EKUZ i umyłam włosy (haha), a następnie, w końcu gotowe, postanowiłyśmy udać się na drogę wylotową na Berlin i Amsterdam.


Ponad 16kg na plecach!!! A w środku: namiot, materac, śpiwór i inne atrybuty potrzebne na biwak. Dobrze że mój młodszy brat przez lata był harcerzem, bo przynajmniej mogłam przebierać w całym wachlarzu potrzebnego sprzętu, który był schowany gdzieś u mnie w domu. Oprócz tego garstka ubrań, bielizna, trochę jedzenia, 3 szale na obolałe gardło, tona tabletek na przeziębienie, oraz mapa Europy.
Uwierzcie mi, że z tak ciężkim plecakiem, wcale nie było łatwo się poruszać. Już po kilku przebytych metrach na moim własnym podwórku, miałam dosyć (haha). Ale skoro wyzwanie zostało podjęte - trzeba iść dalej! :)


Na początku stojąc przy jezdni z wyciągniętą tablicą czułam się jak idiotka. Myślałam sobie: Co ja tu do cholery robię?! W dodatku, mimo iż stanęłyśmy na drodze dopiero ok 14:30, na wylotówkach nadal przebywało wielu chcących dostać się do Amsterdamu autostopowiczów. Szybko jednak okazało się, że kierowcy zatrzymują się całkiem chętnie. Być może dlatego, że byłyśmy parą dziewczyn, a być może dlatego, że wieść o naszej licznej grupie dosyć szybko rozeszła się za pomocą audycji radiowych oraz radia CB. 

1. Minęło ok dwudziestu minut i pierwszy sukces! Kierowca busa podwiózł mnie i koleżankę na... obwodnicę pod Poznaniem. Szczerze mówiąc, to gdybym wiedziała, że zabierze nas tylko taki mały kawałek, to nawet bym do tego busa nie wsiadła. W dodatku wysadził nas w dosyć niefortunnym miejscu, czyli na końcu zjazdu na AUTOSTRADĘ, do czego nie zapałałam zbytnim entuzjazmem.
Nie będę ukrywać, że się wkurzyłam, bo perspektywa otrzymania mandatu za stanie w niedozwolonym miejscu, w dodatku ruchliwym i bez możliwości wrócenia się na normalną drogę na nogach, w momencie gdzie w okolicy grasuje policja i wlepia mandaty autostopowiczom, nie była zbyt ciekawa. Nie pozostało nam jednak nic innego, jak wyciągnąć ponownie tablicę z napisem Berlin i czekać na kolejna okazję.

2. Uff, minęło kilkanaście minut i z drogi zgarnął nas kierowca jadący samochodem osobowym. Szybki rzut ciężkich plecaków do środka i jedziemy. 
KIERUNEK: Zielona Góra! Odwrotu już nie ma!


3Żegnamy się z miłym panem, udzielającym nam podwózki. Robimy sobie przerwę na zapiekankę na stacji benzynowej, rozmawiamy z innymi uczestnikami wyścigu, których po drodze widziałyśmy na każdym możliwym zajeździe oraz stacji. Wszystko traktujemy z luzem i dystansem :) Po odpoczynku ponownie zakładamy na siebie bagaże i idziemy na pobliskie rondo. Nie zdążyłyśmy nawet stanąć w jednym miejscu, kiedy na nasz widok, praktycznie od razu zatrzymał się kierowca tira. Szybka decyzja - wsiadamy!!! 
Fama o autostopowiczach chcących dojechać do Amsterdamu, już się rozeszła. Po drodze mijamy parę przebraną za więźniów oraz innych uczestników. Wyglądało na to, że mimo iż zaczęłyśmy naszą podróż z blisko czterogodzinnym opóźnieniem, szybko udało nam się nadrobić stracony czas.
KIERUNEK: Świecko!


4. Na stacji benzynowej przed granicą w Świecku, zagęszczenie chętnych osób chcących złapać stopa, było spore. Po krótkim odpoczynku i określeniu dalszego planu, postanowiłyśmy pytać okolicznych kierowców, czy nie jadą aby do Niemiec. Na szczęście nie zajęło nam to długo i chyba miałyśmy szczęście, bo pewien kierowca tira (Pan Piotr - pozdrawiamy!!!) zatrzymał się tylko na chwilę, aby sprawdzić coś w swoim pojeździe. Akurat okazało się, że jedzie aż do Hannoveru w Niemczech i jest chętny nas zabrać. Wpakowałyśmy się więc do zielonego tira, po chwili opuszczając Polskę. A było ok 18:00.
KIERUNEK: Hannover / Niemcy!


Pan Piotr okazał się przesympatycznym i zabawnym Panem. Oprócz kawałów, opowiadał nam wiele anegdotek związanych ze swoją pracą, o autostopowiczach, których już kiedyś zabierał, o krajach przez które przejechał w związku ze swoim zawodem (cała Europa!). Całą trasę, czyli blisko 300km bardzo dobrze nam się rozmawiało i naprawdę się polubiliśmy.  

I wiecie co? Wnętrze tira jest bardzo wygodne i pełne praktycznych rozwiązań. Haha, do teraz nie wierzę, że jechałam nim na stopa!


Do Hannoveru dojechaliśmy nieco po 22:00. Za to ponad połowa naszej całkowitej trasy była już za nami. Godzina była już późna, a ograniczenia związane z prowadzeniem tira, zmusiły Pana Piotra do postoju pojazdu. To był koniec naszej jazdy tego dnia. 
Zastanawiałyśmy się co robić, bo nie uśmiechało nam się łapać kolejnego transportu w nocy, ani rozbijać namiotu na stacji benzynowej, o deszczu już nie wspominając. Na szczęście Pan Piotr kolejny raz przyszedł nam z pomocą i ogarnął nam nocleg. Do tego poczęstował piwkiem wieczorem i zrobił herbatę wcześnie rano, za co należy mu się nasza wdzięczność! ;)


5. Ok 8:00 rano w Hannoverze, gotowe do drogi, ponownie stanęłyśmy na pobliskiej stacji benzynowej, gdzie szybko udało mi się zagadać parkę Brazylijczyków jadących akurat prosto do celu naszej podróży!!! Trasa przebiegła w przyjemnej atmosferze, na rozmowach o podróżach i nauce naszych rodzimych języków (już od października zamieszkam w Portugalii, a w Brazylii portugalski jest językiem urzędowym, więc dobrze mi się trafiło :) ). Do tego okazało się, że kierowca podobnie jak ja, uwielbia Pharrella Williamsa, więc granicę, jak i sporą część trasy, pokonaliśmy słuchając jego najnowszej płyty :).
KIERUNEK: Amsterdam / Holandia!


Niestety przy wjeździe do Amsterdamu, miła atmosfera się skończyła, a radość z dotarcia do celu trochę osłabła. Para tak nam pomocnych Brazylijczyków oznajmiła, że... zazwyczaj biorąc kogoś na stopa zawsze dzieli się kosztami podróży!!! Po czym obliczyli nam na kalkulatorze koszt zużytych 20 litrów paliwa na cztery osoby, co dało 8,6€ !!! :O Nie powiem, aby mnie to nie zdziwiło, ale nie robiłyśmy scen i zapłaciłyśmy. 
W każdym razie byłyśmy już pod dworcem głównym w AMSTERDAMIE!!! A było ok godz 12:00.


Szybka wizyta na dworcu, gdzie kupiłyśmy trzydniowe bilety na komunikację miejską w cenie 16,5€, rzut oka na mapę miasta i po chwili jechałyśmy już tramwajem do mety wyścigu, czyli na Camping Zeeburg.


Jeszcze tylko pokonać most i ...


META!!!

Może moja mina nie jest na tym zdjęciu zbyt entuzjastyczna, ale to jedyne zdjęcie wykonane na mecie, jakie mam. Wykończone, ale zadowolone, że w końcu dotarłyśmy do celu naszej podróży, weszłyśmy na Camping, zgłaszając się do odpowiedniego punktu, po odbiór dyplomu :D. Okazało się, że zajęłyśmy 157 miejsce, na 300 par, co nie jest chyba najgorszym wynikiem, biorąc pod uwagę fakt, jak późno wyruszyłyśmy w trasę, oraz nocleg w Hannoverze.  Najważniejsze, że wszystko się udało i, że dotarłyśmy do mety bezpiecznie! :)))

Ciąg dalszy wkrótce...

          

30 komentarzy:

  1. Chyba bym się nie odważyła, jednak przygoda niesamowita!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. wow, podziwiam odwagę ;) super przygoda i gratuluję miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  3. czytałam z zapartym tchem, coś niesamowitego!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam i zazdroszczę!!! Marzę o takim spontanicznym wypadzie

    OdpowiedzUsuń
  5. Hm ale odwaga :-) łał trudno powiedzieć czy bym sie odwazyła na takie coś:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Autostop to fajna przygoda. :)
    Brazylijczycy, chyba nie bardzo wiedzą o co chodzi w autostopie, skoro oznajmili wam, że musicie dołożyć się na paliwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, to właśnie standard w autostopie w biedniejszych krajach, że za to się płaci...

      Usuń
  7. Podziwiam za odwagę, ja bym się nie odważyła :) Na pewno będziesz miała co wspominać na starość :D

    OdpowiedzUsuń
  8. to musiała być wspaniała przygoda! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. realizuj swoje marzenia!!!!świetne przeżycie

    OdpowiedzUsuń
  10. Mój kolega w tym roku brał udział w Auto Stop Race Wrocław-Walencja, to dopiero przygoda!
    Podziwiam takich ludzi jak Wy :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Naprawdę zazdroszczę i podziwiam ! :) Pisałam to już, ale napiszę jeszcze raz- jesteś moją ogromną inspiracją. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Autostopem jeździłam za małolata, ale tylko po wielkopolsce, raczej za leniwa bym była, żeby tak daleko jechać ;) Ciekawa jestem wrażeń z Amsterdamu, bo ja to miasto uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dokładnie tak było :) to co może jednak powtóreczka? :p

    OdpowiedzUsuń
  14. Bałabym się jednak na Twoim miejscu, ale to musiało być niesamowite przeżycie. :)
    Nie dziwię się, że polubiłaś pana Piotra, kierowcy samochodów ciężarowych są bardzo specyficzną grupą, wszyscy są niesamowicie kontaktowi :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Jej, gratuluję! Ja też wybieram się niedługo w podróż autostopem, ale nie z okazji żadnego wyścigu. Tak po prostu, dla przygody :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Super! Odważna z Ciebie dziewczyna:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetna przygoda :D Dobrze, że trafiliście na raczej miłych ludzi podczas podróży autostopem :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Widziałam Cie w Amsterdamie ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. fajna wycieczka.. :)
    nie odważyłabym się na taki wyjazd, ale tobie zazdroszczę tej odwagi :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetna przygoda, zachęciłaś mnie do udziału w następnym roku ;) A jak wróciłyście do Polski ?

    OdpowiedzUsuń
  21. Mój chłopak jest kierowcą ciężarówki i też jeździ po całej Europie. Niedawno zabrał mnie ze sobą, żeby pokazać mi, że to nie jest taka łatwa praca. Nigdy nie zapomnę tych kilku dni jazdy do Niemiec, kiedy nie miałam dostępu do prysznica i nie mogłam umyć włosów, jedynie zęby i twarz na stacji benzynowej. Ale... mimo wszystko bardzo miło wspominam tą podróż i w wakacje planujemy wyjazd do... WŁOCH! ;) Już się nie mogę doczekać. A w środku ciężarówki jest naprawdę wygodnie. ;)
    Buziaki ;)
    Milena / madameinspiration.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Tak bardzo chciałem wziąć udział, tak bardzo szybko ogarnąłem się że już nie było miejsc, tak bardzo zazdroszczę :X

    OdpowiedzUsuń
  23. Nigdy nie musiałam łapać stopa także gratuluje odwagi. Na pewno wspomnienia na całe życie :)

    OdpowiedzUsuń
  24. super wpis, super przygoda, ja tez nigdy nie podrozowalam na stopa ,podzielam Twoje zdanie i jednoczesnie Twoj entuzjazm! Dobrze sie czyta o ludzich wszechstronnych, nie nudnych. Czasem oni nawet robia rzeczy na ktore my bysmy sie nie odwazyli. Ciekawa jestem jak ja bym zareagowala na taka propozycje kolezanki :) Pozdrawiam serdecznie z Norwegii hihi :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten post przypomniał mi moje wojaże autostopem...ach wspomnienia odżyły ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. hahahahaah wariatka! :D

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad :)
KOMENTARZE OBRAŹLIWE ORAZ SPAM NIE BĘDĄ AKCEPTOWANE