czwartek, 29 marca 2018

Jak to jest prowadzić bloga od 10 lat

Jak już zapewne wiecie z jednego z poprzednich wpisów tego marca stuknęła mi dziesiąta rocznica blogowania. Szczerze mówiąc, to z jednej strony nie wiem nawet kiedy ten czas minął, a z drugiej, to strasznie się dziwię, bo kiedy wspominam swoje początki blogowania w 2008 r. widzę ogromną przemianę przede wszystkim w podejściu ludzi do korzystania z internetu.
Z okazji mojego okrągłej rocznicy utworzenia bloga mam też głowę pełną przemyśleń i podsumowań, stąd też i moja naturalna potrzeba podzielenia się nimi właśnie z Wami. Ten rok z pewnością minie na tym blogu pod cyfrą "10", a dzisiejszym wpisem rozpoczynam cykl jubileuszowych wpisów, które planuję publikować na przestrzeni nadchodzących miesięcy. Zapraszam Was na pierwszy z nich, w którym opiszę moje refleksje zgromadzone po tak długim czasie posiadania bloga!

Jeżeli jesteście również ciekawi jak mój wygląd oraz stylizacje zmieniły się w ciągu ostatniej dekady, to przygotowałam w tym celu kilka kolaży! ;)

TRANSLATE

Pamiętam doskonale, że w 2008 r. pokazywanie swojego własnego wizerunku w sieci było czymś... nietypowym. Kiedy zaczęłam publikować uszyte przeze mnie ubrania na samej sobie wiele osób w komentarzach dziwiło mi się, że... nie boję się udostępniać swoich zdjęć publicznie, a co więcej, że skoro szyję ubrania, to dlaczego nie pokazuję ich na manekinie, albo jakimś wieszaku? Tylko, że hmm... pokazywanie się w samodzielnie uszytym ubraniu wydawało mi się w tym wypadku czymś zwyczajnie naturalnym.
Pamiętam też z tych czasów inne blogerki, które pokazywały swoje stylizacje na swoich blogach... ale tylko swoje stylizacje, czyli sylwetki bez głowy lub z zamazanymi w programie twarzami, gdyż nie chciały upubliczniać swojego wizerunku. Ówczesne podejście było takie, że zdjęcia własnej osoby, które lądują w internecie, stają się w momencie ich publikacji dostępne do zobaczenia dla każdego, więc z łatwością można by było zidentyfikować daną osobę, co dla niektórych nie do końca było efektem pożądanym. W tym momencie patrząc wstecz wydaje mi się to zadziwiające i zabawne, bo czasy zmieniły się tak bardzo, że wystarczy wyjść na pierwszy z brzegu przypadkowy Instagram, aby dowiedzieć się gdzie dana osoba jeździ na wakacje, co je, jak mieszka, jakich kosmetyków używa, gdzie pracuje, albo co gorsza jak wygląda w bieliźnie, lub i bez. Nigdy też nie zrozumiem wykorzystania wizerunku własnych małych dzieci, bo niektóre granice prywatności i przyzwoitości naprawdę nie powinny zostać przekroczone, tylko, że tych granic już praktycznie nie ma. Z lekkim rozbawieniem więc wspominam moje początki i zdziwienie ówczesnych internautów moim niewinnym wręcz blogiem, który momentami był nawet postrzegany jako przesadne pokazywanie własnej osoby tylko i wyłącznie ze względu na to, że publikowałam tam swoje własne zdjęcia robione w domu.

Dekadę temu nie istniały szeroko pojęte social media. Według mnie sytuacja w Polsce zmieniła się, kiedy otworzono niesamowicie popularny niegdyś portal Nasza Klasa, który zaczął wymagać podania przez swoich użytkowników imienia i nazwiska oraz szkoły, do której uczęszczał dany osobnik. Niemalże każdy chciał mieć wtedy konto na tym portalu, a tym samym dobrowolnie pozbawiał się anonimowości w internecie. Ludzie zaczęli się przyzwyczajać do ujawniania swoich danych i prywatnych zdjęć, do których dostęp mięli znajomi. Następnie przyszedł Facebook, a z biegiem lat kolejne media społecznościowe. Aktualnie panująca kultura dzielenia się czymkolwiek nikogo już nie dziwi, a udostępniać można dosłownie wszystko i o każdej porze. Pamiętam też okres, kiedy hejt na blogerów wrastał proporcjonalnie do ich ilości. Ale na ten moment popularne, a przede wszystkim możliwe stało się bycie tzw. influencerem. Ale kimże jest taki influencer? Prywatnie trochę ubolewam nad tym, że w dzisiejszych czasach liczą się już głównie ładne obrazki, statystyki i klikalność.


Pamiętam jak po kilku, może 2 lub 3 latach prowadzenia bloga zaproszono mnie na pierwszy pokaz mody w Warszawie. Po raz pierwszy pojechałam wtedy do stolicy i miałam styczność z polskim środowiskiem mody. Pamiętam też, jak jak po jakimś czasie zaproponowano mi współpracę barterową, z których korzystam z resztą do dziś. Ależ to było dla mnie wyróżnienie, mogłam otrzymać coś "za darmo", wspominając o danym produkcie jedynie na własnym blogu. Pamiętam też, kiedy w komentarzach i prywatnych mailach czytelnicy pytali mi się, czy opłaca się mieć bloga i ile można na tym zarobić. Te pytania zawsze mnie wtedy lekko szokowały, bo ja nigdy nie robiłam tego w celach zarobkowych, nie umiałabym. Zdarzało mi się jedynie na blogu dorabiać, ale nie zarabiać. Nie rozumiałam tych pobudek i nie rozumiem ich do dziś. Albo lubi się to robić, albo nie. Myślę, że istotną kwestią w prowadzeniu bloga jest jego autentyczność.


Mój blog narodził się z pasji, z chęci stworzenia mojego własnego, małego świata w sieci, z małej potrzeby inspirowania innych, z dzielenia się własnym pomysłami, bo najbardziej ze wszystkiego w trakcie tych dziesięciu lat prowadzenia bloga, najlepsze moje wpisy wg. mnie to te, w których pokazywałam swoją autorską odzież. Cały czas ubolewam nad tym, że w mojej głowie jest nadal mnóstwo pomysłów, których nie mam kiedy zrealizować. No ale tak właśnie wygląda moje dorosłe życie, człowiek chciały zrealizować mnóstwo swoich planów, a zwyczajnie nie ma kiedy...


10 lat samodzielnego prowadzenia bloga to przede wszystkim tysiące poświęconych na ten cel godzin, to tworzenie pomysłów na sesje, na autorskie ubrania, to dni spędzone przy maszynie do szycia nawet do późnych pór nocnych. To wieczne gapienie się w ekran komputera, obróbka zdjęć i wielorazowe zawracanie głowy wszystkim możliwym znajomym i rodzinie o zrobienie sesji przy niemalże każdej okazji do spotkań. To główkowanie nad kodami html, o których wcześniej nie miało się zielonego pojęcia, to interakcje z ludźmi, nawiązywanie kontaktów, podpisywanie umów, wywiązywanie się z obietnic. To tworzenie swojej wizytówki w sieci, kreowanie wizerunku i pokazywanie swojej historii, do której każdy ma dostęp w dowolnym momencie. Nieraz zdarzało mi się iść na rozmowę kwalifikacyjną lub randkę i mój rozmówca zwyczajnie wiedział już kim jestem... Podczas poszukiwania pracy blog zazwyczaj świadczył na moją korzyść, pokazywał, że mam w swoim życiu jakieś pasje i zainteresowania, podczas gdy w trakcie wspomnianych randek zdarzało mi się czuć przez bloga odartą z tajemnicy. Chociaż muszę w tym miejscu przyznać, że moją zmorą jest też charakterystyczne imię, które bardzo łatwo da się "wyguglować". Wystarczy wpisać moje imię w wyszukiwarkę i dana osoba natychmiast może się o mnie sporo dowiedzieć. Czasem wolałabym, aby tak nie było ;).

Blogowanie pozwoliło mi również zrealizować kilka marzeń, nauczyło wielu rzeczy, bo tak naprawdę to zajmuję się tym blogiem "od deski do deski" już od tak wielu lat i niesamowicie rzadko korzystam przy jego prowadzeniu z czyjejś pomocy. Mając bloga stawiam sobie kolejne cele, które chcę zrealizować, traktuję go jako rzecz osobistą i rzadko chwalę się innym faktem, że w ogóle go posiadam.
Zabawne też, jaki blog ma wpływ na moje codzienne życie i wybory. Gdybym nie miała bloga, to nie brałabym pewnie tylu ciuchów do walizki przed każdym wyjazdem aby fotogenicznie wyglądać na ewentualnych zdjęciach, nie wydałabym z pewnością tylu pieniędzy na tkaniny, z których szyję swoje ubrania, bo na pewno szyłabym rzadziej. Nie myślałabym o tym, aby zrobić sesję w danym miejscu i przy danej okazji, oj ileż ja bym miała więcej wolnego czasu. Na pewno miałabym mniej ubrań i butów, nie myślałabym gdzieś z tyłu głowy "o! fajnie, to nada się na bloga" i nie musiałabym co chwilę czegoś wymyślać, aby móc to tutaj pokazać.

Podobno spontaniczne pomysły są najlepsze, a mój spontaniczny pomysł z założeniem bloga realizuję już nieprzerwanie od 10 lat i nie da się podliczyć wszystkich plusów z jego prowadzenia, a minusów jest naprawdę niewiele. Największym jest z pewnością w pewnym stopniu odarcie z prywatności. I nawet jeśli nie mam miliona obserwujących, to blog jest przede wszystkim dla mnie i uważam, że warto go mieć, dopóki sprawia mi on osobistą przyjemność.

Czy wytrwam kolejna dekadę w blogowaniu? Tego nie wiem. Zabawnie byłoby napisać podobny post w 2028 r ;). Kto obstawia, że tak będzie? :)




          

15 komentarzy:

  1. Oglądam Twojego bloga bankowo od 2012, chociaż wydaje mi się że już wcześniej gdzieś Cię widziałam... chyba stylio? :) zaczynałam właśnie tam, bloga założyłam w 2012 roku ale doskonale wiem o czym piszesz. To fajne, że blog z hobby może stać się pracą ale oszukiwanie, naginanie prawdy,wyścig liczb, kupno obserwatorów... też siebie w tym nie widzę dlatego mój blog pozostaje nadal bardziej hobbystycznym zajęciem. Teraz to machina do zarabiania, kiedyś pasja... chociaż i tak mam wrażenie, że ludzie blogów już czytać nie lubią - wolą instagram bo jet łatwiejszy, mniej wymagający. Życzę Ci następnych 10lat, uwielbiam Twoją autentyczność i zawsze lubiłam tu zaglądać <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :). Nigdy nie byłam na Stylio, chociaż wiem, że ten portal był niegdyś bardzo popularny. Zgadzam się z tym co napisałaś, uważam bardzo podobnie i trochę mi przykro, że blogi zostały wyparte przez Instagram. Za kilka lat zapewne i ta platforma zostanie wyparta przez coś innego. Ciekawa jestem dokąd te czasy zmierzają :D A może nawet troszkę się ich boję :D

      Usuń
    2. hm to może photoblog? skądś musiałam poznać Twojego bloga. Dokładnie :) będę próbować się odnaleźć w nowych rzeczach jeśli mnie zainteresują, ale bardzo bym sobie życzyła żeby moje ulubione od lat blogi jednak były, no i mój też wiec mam nadzieje że tak będzie!

      Usuń
  2. Czytam i zaglądam od dawna, może nieregularnie, ale będzie już kilka dobrych lat... Wiesz co jest fajne ... jak patrzę na swoje zdjęcia sprzed 10 lat, to często myślę "o kurcze jak ja wtedy wyglądałam" (w znaczeniu - dziwnie ;) , a u Ciebie od zawsze jest ciekawie, oryginalnie i niczego wstydzić się nie musisz. Wytrwać tyle lat w blogowaniu i nadal budzić zainteresowanie i ciekawość, to jest coś! Życzę kolejnych 10 lat bloga, a potem będę życzyć kolejnych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo tez tak pomyślałam!zdjęcia z 2010 są naprawde fajne :) a sesja na czarownicę podoba mi sie do dzisiaj!

      Usuń
  3. Twoje podsumowanie uzmysłowiło mi, że zaglądam tutaj już od przynajmniej 5 lat (a wydaje mi się, że nawet od 8!). Nie zdawałam sobie sprawy, że to już tak długo. Twój blog jest jedynym, któremu jestem wierna tak długo. Dzięki za autentyczność, mądre wpisy, dystans do całego tego światka i piękne kreacje :) życzę kolejnych 10lat bloga!

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie sobie uświadomiłam, że czytam Twojego bloga od 8 lat. Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, super, że mogę pogratulować sobie tak wytrwałej czytelniczki, dziękuję! :)

      Usuń
  5. Cześć,
    Co prawda bywam u Ciebie od niedawna, ale podziwiam Cię za to, że tak długo wytrwałaś w blogowaniu. To widać, że to Twoja pasja i dlatego lubię tak Twojego bloga.
    I to niesamowite, zupełnie się nie starzejesz! :)
    Pozdrawiam,
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za komentarz :). Troszkę się postarzałam, w końcu w tym roku skończę 29 lat! :D Jednak na moje szczęście chyba różnica nie jest aż tak wielka :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopiero po tym wpisie zorientowałam się, że śledzę Cię niemal od początku :D na, kiedyś nawet kupilam uszytą przez Ciebie sukienkę :D jedyne co mnie smuci to To, że osoby które po postu zakładają na siebie ciuchy z sieciowek tak się wybily, a Ty ze swoimi autorskimi projektami nie jesteś aż tak znana ;( ale pewnie to też kwestia wyboru :) i masz rację, to trochę przerażające dokąd zmierzamy. Ale uwielbiam Cię za autentyczność i niepowtarzalność :);*

    OdpowiedzUsuń
  8. wow, ale się pięknie rozwijasz. Nabrałaś teraz dużo klasy i widac na zdjęciach Twój własny styl :)
    http://milejdicreates.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie ślad :)
KOMENTARZE OBRAŹLIWE ORAZ SPAM NIE BĘDĄ AKCEPTOWANE